Na początku roku ogłosiliśmy konkurs w którym główną nagrodą były bilety do Seulu! Martyna, uczestniczka konkursu i nasza klientka, odwiedziła Seul kilka tygodni temu. Poprosiliśmy ją o relację z jej pobytu i kilka słów do Was. Poniżej znajdziecie jej tekst.
Witam wszystkich, z tej strony znowu Martyna, szczęśliwa zwyciężczyni biletów do Seulu dzięki konkursowi od Koreańskiego Sekretu. Od mojej podróży minęło już kilka tygodni i myślę, że po takim czasie warto podzielić się z wami finalnymi przemyśleniami oraz moimi odczuciami dotyczącymi Korei.
Ten kraj zadziwił mnie pod wieloma względami (aczkolwiek bez rozczarowania równie się nie obeszło). Przede wszystkim pierwszy raz miałam możliwość zetknięcia się z tak odmienną od naszej kulturą, a musicie wiedzieć że trochę już doświadczenia w podróżowaniu mam. Jadąc tam miałam swoją wizję tego co mogę spotkać i przyznam szczerze, że nie pokryła się ona w żadnym stopniu. Korea zadziwiła mnie swoją nowoczesnością, a technologia dostępna tam przewyższa naszą kilkukrotnie. Masywne budynki, szklane drapacze chmur, które gdzieś wewnątrz siebie chowają zabytkowe pałace, stare mury; tak duży kontrast pomiędzy przeszłością a teraźniejszością.
Mimo przepychu oraz wysokiego poziomu rozwoju prawie wszędzie można napotkać małe targowiska, typowe dla Azji, gdzie każdy na wszelakie sposoby próbuje zdobyć klientów, zachęca do posilenia się właśnie w danym stoisku. Serwowane jedzenie (tzw. koreański street food) jest wszędzie taki sam, zarówno pod względem cenowym jak i pod względem proponowanych nam potraw. Niestety muszę uznać go za moje największe rozczarowanie, a właściwie nie sam street food, gdyż klimat przebywania na targowisku jest nieziemski, lecz jedzenie, które dla mnie osobiście było nie do przełknięcia. Prosie ryjki, raciczki, jelita (nie mam pojęcia czego) oraz wątróbki to tylko część tradycyjnych składników koreańskich potraw. Niestety owocuje to bardzo brzydkim zapachem prawie na każdej ulicy miasta. Wraz z moją kompanką doszłyśmy do takiej paranoi, że we dwójkę szukałyśmy wyłącznie wegetariańskich propozycji (co oczywiście nie było łatwe).. dobrze że ktoś wymyślił McDonalda 😉
Korea wpasowała się również idealnie w moją estetykę i mam tu na myśli przede wszystkim ciuchy oraz akcesoria, które są przepiękne, całkiem tanie oraz prezentowane w bardzo elegancki sposób, jak również same wnętrza kawiarni czy restauracji. Wszędzie dominuje minimalizm, co było dla mnie zupełnym zaskoczeniem, gdyż spodziewałam się szczerze mówiąc kolorowej tandety (za co bardzo przepraszam wszystkich Koreańczyków). Każde wnętrze zachęca do odwiedzenia danego lokalu, ludzie również są przesympatyczni, uśmiechnięci, a co najważniejsze nienachalni!
Ani razu nie spotkałam się z przesadnym przyglądaniem się mojej osobie (jako blondynce, europejce), czy szeroko rozumianym zaczepianiem. Ludzie zachowują taki sam szacunek do siebie nawzajem jak i do przyjezdnych, służą pomocą, którą sami bardzo często proponują gdy widzą, że człowiek ewidentnie błądzi. Nie przeszkadza im nawet brak znajomości angielskiego, albo mówią w swoim języku dokładając gestowe kalambury, albo po prostu biorą za rękę i pokazują daną rzecz. Było to kolejne, bardzo miłe zaskoczenie, gdyż dotychczas Azjaci kojarzyli mi się raczej z ludźmi zamkniętymi, niechcącymi interakcji z osobami z zewnątrz.
Na uwagę zasługują również miejsca, które odwiedziłam: Seul, Bukhasan Park, Sokcho, Seoraksan Park, Gyeongju, Busan. Góry, morze, metropolia oraz małe miasteczka, udało mi się zobaczyć Koreę prawie od każdej strony. Zachwyca ona wszystkim, ma w sobie niepowtarzalne piękno, które przyciąga i do którego szczerze chce się powrócić. Ja osobiście mam świra na punkcie gór i to właśnie one podobały mi się najbardziej i zrobiły na mnie piorunujące wrażenie.
Z powodu tajfunu nie udało mi się odwiedzić tak rozsławionej wyspy Jeju, nad czym niesamowicie ubolewam… Czas ten spożytkowałam na eksplorowanie muzeów w Seulu, co pozwoliło mi na zgłębienie koreańskiej historii oraz kultury (moje ulubione to National Hangeul Museum, bardzo polecam!). Spanie w hostelach pozwoliło mi nawiązać znajomości z przeciekawymi ludźmi, również Koreańczykami i dzięki nim miałam o wiele lepszy pogląd na otaczający mnie wokół świat, mogłam również zdobywać odpowiedzi na nurtujące mnie pytania (np. czemu nigdzie nie ma koszy na śmieci ;D).
Jest mi niesamowicie smutno, że te dwa tygodnie minęły tak szybko. Czuję zdecydowany niedosyt i napewno będę chciała wrócić do Korei tak szybko jak to możliwe, czeka na mnie jeszcze wiele miejsc do odkrycia. Ze swojej strony przeogromnie dziękuję Koreańskiemu Sekretowi za spełnienie mojego, jak dotąd nieosiągalnego, marzenia. Jeżeli ktokolwiek z was rozważał podróż do Korei Południowej to zdecydowanie mogę rozwiać wszelkie wątpliwości i zachęcić Was całym moim sercem do wyruszenia i oddania się pędowi tego państwa.
Obiecuję nie będziecie żałować!
Zobacz również:
- Równoważymy wpływ Twoich zakupów na klimat
- Złote składniki koreańskiej pielęgnacji
- Krave Beauty – nowe spojrzenie na pielęgnację